Czy Francuzi będą pili herbatę rooibos wyłącznie od jednego sprzedawcy? Z końcem zeszłego roku francuska spółka złożyła wniosek zmierzający do zastrzeżenia znaku towarowego „rooibos” w odniesieniu do napojów. Jeśli się jej to uda, ma duże szanse zmonopolizować rynek tej herbaty we Francji.
Rooibos jest nazwą rosnącego w RPA krzewu (Aspalathus linearis), którego liście po ususzeniu stanowią podstawę popularnego napoju przypominającego czerwoną herbatę (choć z krzewami herbacianymi nie ma akurat nic wspólnego). Znany w południowej Afryce od wieków, do Europy trafił na początku XX wieku, aby w ostatnich latach stać się szczególnie popularny.
W zeszłym roku francuska spółka postanowiła zastrzec słowny znak towarowy „rooibos” w odniesieniu do napojów. Wnioskodawca stwierdził przy tym, że nie ma przeszkód aby udzielić mu takiej ochrony, ponieważ „rooibos” nie jest chroniona na terenie RPA. Tymczasem, art. 23 TRIPS (Porozumienia w sprawie handlowych aspektów praw własności intelektualnej) – międzynarodowej umowy, której członkiem jest i RPA, i Francja, stwierdza:
[Państwo będące stroną niniejszej umowy] odmówi z urzędu rejestracji, jeżeli pozwala na to jego ustawodawstwo lub na wniosek zainteresowanej strony, lub unieważni rejestrację znaku towarowego, który zawiera lub składa się z oznaczenia geograficznego, odnoszącego się do towarów pochodzących z obszaru wskazanego przez takie oznaczenie, jeżeli używanie oznaczenia w znaku towarowym dla takich towarów na terytorium [państwa] wprowadza w błąd odbiorców co do prawdziwego miejsca pochodzenia.
Inaczej mówiąc, ponieważ rooibos jest rośliną, która jest silnie związana z RPA, ten kraj powinien zadbać o zastrzeżenie nazwy we własnym systemie prawnym, jako oznaczenia geograficznego. Wówczas w innych państwach-stronach porozumienia TRIPS niemożliwe byłoby zastrzeżenie „rooibos” jako znaku towarowego. Niestety, pomimo prób podejmowanych od wielu lat, do tej pory żadna nie zakończyła się sukcesem – co może dziwić, pamiętając że eksport tej herbaty jest ważną częścią tamtejszej gospodarki.
Herbata od Adamowicza
Brody, Radziwiłłow
Co ciekawe, nie jest to pierwsza próba zastrzeżenia nazwy „rooibos”. W 1994 roku – skutecznie – zastrzegł ją amerykański importer Burke International. Nie spodobało się to oczywiście innym importerom i sprzedawcom tej herbaty. Zrzeszeni w American Herbal Products Association, przy współudziale południowoafrykańskich eksporterów, rozpoczęli batalię prawną, która w 2005 roku doprowadziła do unieważnienia znaku, a dokładniej – 24 czerwca 2005 roku Burke International „z własnej inicjatywy” zrezygnował z ochrony.
Czy w Polsce zastrzeżenie znaku towarowego „rooibos” byłoby możliwe? Według mnie – nie. Art. 129 Prawa własności przemysłowej stwierdza, że:
Nie udziela się praw ochronnych na oznaczenia, które nie mają dostatecznych znamion odróżniających, [tzn.] które:
1) nie nadają się do odróżniania w obrocie towarów, dla których zostały zgłoszone;
2) składają się wyłącznie z elementów mogących służyć w obrocie do wskazania w szczególności rodzaju towaru, jego pochodzenia, jakości, ilości, wartości, przeznaczenia, sposobu wytwarzania, składu, funkcji lub przydatności;
3) weszły do języka potocznego lub są zwyczajowo używane w uczciwych i utrwalonych praktykach handlowych.
Pomijając nawet „uczciwe i utrwalone praktyki handlowe”, Słownik języka polskiego PWN pod hasłem „rooibos” mówi o:
rooibos [wym. rojbas]
1. «wysoki krzew o żółtych kwiatach i liściach przypominających igły sosnowe, rosnący w Afryce»2. «liście tej rośliny, z których uzyskuje się czerwonawy, aromatyczny napar; też: ten napar»
Tak samo zatem, jak nie można zastrzec znaku „cytryna” dla cytryn, tak nie będzie można zastrzec znaku „rooibos” dla rooibosa. Co ciekawe, francuska edycja encyklopedii Larousse takiego hasła nie zna, pewnie z wrodzonej niechęci Francuzów do zwrotów obcojęzycznych. W tym przypadku może to oznaczać, że Francuzi będą mieli ograniczony wybór herbat.