Nocą 17/18 maja 1944 roku, jeden z żołnierzy 2. Korpusu Sił Zbrojnych Armii gen. Andersa stacjonującego pod Monte Cassino i szykującego się do kluczowego dla bitwy natarcia, Feliks Konarski, napisał dwie zwrotki jednej z najważniejszych polskich pieśni – nie tylko okresu wojennego – ale w całej historii Polski. Drugi z żołnierzy, Alfred Schütz, tej samej nocy skomponował muzykę. Po zwycięskiej bitwie, w której łącznie zginęło 923 polskich żołnierzy, a 2931 zostało rannych, powstała trzecia zwrotka. Ostatnią zwrotkę Konarski dopisał 25 lat później.
Pieśń natychmiast została podchwycona przez walczących żołnierzy. Niedługo potem wydanie nutowe w układzie fortepianowym kompozytora zostało opublikowane we Włoszech nakładem Oddziału Kultury i Prasy 2 Korpusu, a już w sierpniu Tygodnik Polski w Nowym Jorku opublikował nuty i słowa Czerwonych Maków.
Pierwsze opracowanie nutowe wydane w Polsce ukazało się ok. roku 1947. Autorstwo muzyki oznaczono „A. Suito”, czyli pseudonimem Alfreda Schütza – szerzej nieznanym i nieużytym przez autora do oznaczenia tego utworu. W drugim wydaniu pominięto już i nazwisko autora tekstu, i muzyki. W obu wydaniach zmieniono też tekst utworu z „jak ci spod ROKITNY sprzed lat” na „jak ci spod RACŁAWIC sprzed lat”. Niedługo później piosenka znalazła się na indeksie. Nie były dostępne nuty, jej publiczne wykonywanie było w praktyce zakazane. Wówczas pieśń Czerwone Maki spod Monte Cassino stała się swoistym hymnem środowisk niepodległościowych i opozycyjnych – przez cały okres trwania PRL. Zakazanym wspomnieniem niepodległej Polski.
***
Alfred Schütz urodził się w Tarnopolu w 1910 roku. Studiował prawo we Lwowie, pracował w banku. Działał w uniwersyteckim teatrze, a wkrótce potem komponował muzykę do popularnego programu radiowego „Wesoła Lwowska Fala”. W czasie wojny trafił do Armii Andersa, z którą – wraz z Feliksem Konarskim – dotarł do Włoch. Po wojnie wyemigrował do Brazylii, a w 1961 roku zamieszkał w Monachium, gdzie zmarł 1 października 1999 roku.
Zmarł niemal całkowicie zapomniany, zajmując się w ostatnich dniach chorą żoną, będąc w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Tak trudnej, że gdyby nie zorganizowana w czasie Dni Kultury Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech zbiórka wśród Polonii niemieckiej, wdowie nie starczyłoby nawet pieniędzy na pogrzeb. Gotowa była pochować męża pod anonimową płytą bez nazwiska. Jedynie z numerem. Ostatecznie spoczął na cmentarzu Ostfriedhof, przy ulicy St. Martin, kwatera 166a.
Zgodnie z informacjami uzyskanymi przeze mnie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Konsulat Generalny RP w Kolonii udostępnił subkonto społecznemu komitetowi prowadzącemu zbiórkę na pokrycie kosztów pogrzebu Alfreda Schütza. Sam Konsulat (ani MSZ) subkonta wpłatą nie zasilił.
Na pogrzebie Alfreda Schütza pożegnała konsul Joanna Kozłowska. Trumnę przykryto również biało-czerwoną flagą. Zagrano melodię Czerwonych Maków.
***
„Napisałem w swoim życiu ponad dwa tysiące piosenek. Były wśród nich wesołe i sentymentalne, z sensem i bez sensu, dobre i złe, wartościowe i nijakie. Niektóre z dnia na dzień stawały się piosenkami popularnymi – inne przemijały bez echa… Jedna tylko potrafiła w tak szybkim czasie przełamać wszystkie istniejące na świecie bariery i granice i połączyć rozrzuconych po najdalszych zakątkach ziemi Polaków: piosenka Czerwone maki na Monte Cassino.”
– Feliks Konarski
***
Kilka miesięcy temu, w lutym 2014 roku, media obiegła informacja, że za Czerwone Maki tantiemy popłyną do Niemiec. Tzn. wykonywanie Czerwonych Maków spod Monte Cassino wiąże się z koniecznością odprowadzania tantiem – za pośrednictwem GEMY, polskiego odpowiednika ZAIKSu – do enigmatycznej „niemieckiej kancelarii prawnej z Monachium”. Sam jestem prawnikiem i wydało mi się dziwnym to, że prawa autorskie do piosenki posiada „kancelaria prawna”, choćby i niemiecka, ponieważ nie jest to typowa działalność prawników prowadzących kancelarię.
News, mający swoje źródło w Superstacji, powoływał się przy tym na wypowiedź przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych (anonimową, bo jak się miałem wkrótce przekonać – wszelkie odpowiedzi z MSZ i Ministerstwa Kultury (!) i Dziedzictwa Narodowego są anonimami i pozostają nimi, pomimo próśb o przedstawienie się), który stwierdził, że „jest to kwestia natury handlowej”. Oczywiście, taka wypowiedź musiała rezonować w mediach.
Moje podejrzenia znalazły potwierdzenie na
blogu Lecha Makowieckiego, barda i lidera zespołu Zayazd, gdzie opisał on szczegółowo swoją walkę o możliwość legalnego wykorzystania fragmentu utworu Czerwone Maki w jednym ze swoich
utworów. Walka polegała przede wszystkim na próbie ustalenia – komu przysługują prawa do muzyki, skoro Alfred Schütz zmarł w 1999 roku, a jego żona – jedyna spadkobierczyni – pięć lat później. Prawnikowi współpracującemu z Lechem Makowieckim udało się nawiązać kontakt z ową „kancelarią prawną z Monachium”, która była uprawniona do zarządzania prawami majątkowymi. Nie była natomiast ich właścicielem.
Był to natomiast wystarczający powód, by do kancelarii trafiały tantiemy z tytułu wykorzystywania Czerwonych Maków. Kto je musi płacić? Każdy, kto nie korzysta z utworu w ramach dozwolonego użytku. Ot, choćby Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego i orkiestry wojskowe o ile nie wykonują utworu w czasie oficjalnych uroczystości państwowych (i o ile nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych, a wykonawcy nie otrzymują z tego tytułu wynagrodzenia).
Jakiego rzędu są to kwoty? „RZAWP na podstawie umowy z ZAIKSem dokonuje comiesięcznych wpłat ryczałtowych w wysokości 250 zł netto za każdy koncert, która to kwota jest następnie dzielona przez ZAiKS na rzecz autorów i kompozytorów utworów, wykonanych podczas koncertu” – poinformował mnie Mirosław Racewicz, Kierownik Muzyczny Zespołu. „- Czerwone Maki w repertuarze Zespołu zajmują przy tym poczesne miejsce i należą do „żelaznego” kanonu utworów o patriotycznym charakterze.” Lech Makowiecki, aby móc wykorzystać fragment utworu w swoim dziele, umówił się na podział zysków ze sprzedaży 50/50. Tantiemy płaci też
Chór Aleksandrowa, mający tę pieśń w swoim repertuarze. Za Czerwone Maki tantiemy musiał zapłacić każdy autor audycji czy programu telewizyjnego opowiadającym o fenomenie tego utworu.
Do kogo jednak trafiają tantiemy, skoro tak Alfred Schütz, jak i jego żona Veronika nie żyją? Udało mi się ustalić odpowiedź na to pytanie. Art. 1936 niemieckiego kodeksu cywilnego (BGB) stanowi, że
jeśli zmarły nie pozostawił żadnych spadkobierców, spadek nabywa land, na którego terenie ostatnio zamieszkiwał. W tym przypadku landem tym jest
Bawaria. O tym, że nie jest to teoretyczna sytuacja, tylko istniejący stan prawny, zaświadcza poniższe orzeczenie sądu:
Zgodnie z nim monachijski sąd 17 marca 2011 roku stwierdził, że wobec braku ujawnionych spadkobierców żony Alfreda Schütza, wszelkie prawa majątkowe wchodzące w skład spadku przechodzą na Bawarię. W tym prawa autorskie do melodii Czerwonych Maków.
***
Zbierając materiały do tego tekstu, wyobrażałem sobie, że być może uda się doprowadzić do sytuacji, w której prawa autorskie do Czerwonych Maków trafią do Polski. Wyobrażałem sobie, że skoro tylko uda się ustalić właściciela, następnym krokiem może być zainteresowanie tematem osób w Polsce, które sfinansowałyby odkupienie praw. Krokiem ostatnim mogłoby być symboliczne „uwolnienie” Czerwonych Maków, jako części dziedzictwa narodowego i umożliwienie korzystania z nich w sposób pełny, legalny i bezpłatny każdemu zainteresowanemu.
Po ustaleniu właściciela – niemieckiego kraju związkowego Bawaria – sprawy się skomplikowały. Od wielu tygodni moje maile pozostają bez odpowiedzi. Bawarscy urzędnicy milczą. Ja również niewiele potrafię wyjaśnić po niemiecku.
Z drugiej strony, może to jednak ułatwić realizację wyobrażonego sobie przeze mnie scenariusza. „Pałeczkę” musi jednak przejąć ktoś inny – rząd? Któryś z samorządów? Może kandydaci do Europarlamentu, w ramach pozytywnej kampanii wyborczej? A może organizacje pozarządowe? Z pewnością ktoś z większą siłą przebicia i kontaktami w bawarskiej administracji.
Wyobrażam sobie bowiem, że największemu i najbogatszemu landowi niemieckiemu majątek w postaci prawa do melodii popularnej pieśni specjalnie nie służy. Kto wie, może nawet z niego nie korzysta,
pozostawiając tantiemy w GEMie. Może zatem, nakłaniając rząd bawarski do aktu dobrej woli, można ostatecznie doprowadzić do „uwolnienia” Czerwonych Maków? Ostatecznie, jeśli padnie z drugiej strony konkretna oferta, rozwiązaniem może być crowdfundingowa zbiórka pieniędzy. Choć nie sądzę, żeby na taki krok politycy niemieccy się zdecydowali.
***
„W świecie autorskim znane są wypadki, kiedy jedna udana piosenka potrafiła zabezpieczyć autora finansowo na całe jego dalsze życie. Czerwone maki nie dały mi tego zabezpieczenia – ale dały mi stokroć więcej. Spopularyzowały moje skromne imię – a same stały się Rozmarynem II wojny światowej.
Czy moja w tym zasługa?… Raczej nie. „Czerwone maki” są ściśle związane z bohaterskim czynem polskiego żołnierza, z jedną z najbardziej krwawych i romantycznych bitew przez niego stoczonych i przetrwają tak długo, jak długo będzie trwała pamięć o tym czynie i o tych wszystkich, którzy legli u stóp góry klasztornej wierni w Jej służbie… W służbie Polski.”
– Feliks Konarski
***
Po lutowej publikacji w mediach, wiele osób wyrażało oburzenie lub zdumienie, że pieniądze z tytułu wykonywania w Polsce patriotycznej pieśni, w pewnym okresie niemal drugiego hymnu Polski, powstałej podczas krwawych walk z okupującą wówczas niemal całą Europę armią niemiecką – trafiają do niemieckich prawników. Czy teraz jeszcze bardziej zbulwersuje ich informacja, że pieniądze te nie trafiają do żadnych prawników, ale bezpośrednio do niemieckiej kasy państwowej?
Być może.
Mnie jednak najbardziej zbulwersowało w całej sprawie co innego. Podczas pisania tego tekstu, na przestrzeni kilku miesięcy, tak biuro prasowe MSZ, jak i MKDiN, anonimowo zbywało moje (nieliczne) pytania o szczegóły dotyczące praw autorskich do Czerwonych Maków oraz życia kompozytora. Nawet jednak te zdawkowe odpowiedzi budziły we mnie – jako Polaku i obywatelu tego kraju – żal.
Żal, że Moje Państwo nie podołało zadaniu zadbania tak o dziedzictwo narodowe, jak i jego żyjących twórców. Nikt nie czuł się przy tym instytucjonalnie odpowiedzialnym za taki stan rzeczy. Moje pytania do MSZ – jak by nie było – emanacji Państwa Polskiego poza jego granicami, nie przyniosły oczekiwanej przeze mnie odpowiedzi, że odpowiednie służby MSZ podejmowały próby – choćby poznania! – sytuacji życiowej Alfreda Schütza.
W zamian, na moje pytanie, czy znany był w MSZ fakt trudnej sytuacji finansowej kompozytora za jego życia i czy MSZ podejmowało jakiekolwiek kroki w celu zmiany tego stanu rzeczy, otrzymałem odpowiedź, iż „w bazach danych osobowych Konsulatu w Monachium nazwisko Alfred Schütz nie figuruje”, oraz że „Pan Schütz nie zgłaszał się z prośbą o pomoc do MSZ.” A następnie przekazano moje zapytanie „według kompetencji”, czyli do MKDiN. Wcześniej jednak ponownie zapewniono mnie, że „sprawa ta jest obecnie kwestią natury handlowej.” Miało to miejsce już po publikacjach medialnych, zwracających uwagę na niestosowność takiego sformułowania.
Jak łatwo się spodziewać, także MKDiN (anonimowo) uznał się za niewłaściwy w sprawie, ponieważ „nie może ingerować w to, jak twórca zadysponuje swoim utworem, ani też podważać decyzji dotyczących osoby na rzecz której utworem rozporządza.”
13 odpowiedzi na “Za Czerwone Maki tantiemy pobierze niemiecki rząd w Bawarii, czyli 70 lat od bitwy pod Monte Cassino”
Witam, czy wiecie Państwo jaki jest status praw autorskich do tekstu. Kluczowe znaczenie tej piosenki to tekst.
Dodam jeszcze po przeczytaniu wskazanego artykułu, że może i Państwo Polskie powinno w ramach symbolicznego gestu wystawić chociaż nagrobek z nazwiskiem panu Alfredowi Schuetz i jego żonie, chociaż przecież to też jest kwestia handlowa i pewnie na taki cel nie ma środków przewidzianych w budżecie ani MSZ, ani MinKul, chociaż powinny być – z tego, co zaoszczędzili na wypłacaniu tantiem autorowi!
Tak, widzę, że to nie Min Kul, dziękuję zatem za Pana działania oraz innych osób. Sprawa skandaliczna (chodzi mi o działanie urzędów polskich), że doszło do tak żenującej historii, a autor muzyki umarł w biedzie i nigdy żadnych tantiem pewnie nie zobaczył. Ironia losu i brak honoru niepodległej już Polski.
Nie wiem nic o działaniach Ministerstwa Kultury. Wiem o działaniach moich, Pana Waldemara Domańskiego z Biblioteki Polskiej Piosenki oraz Pani Barbary Cöllen z Deutsche Welle, która pukała do wielu drzwi w urzędach bawarskich drążąc temat przekazania praw (czego owoc jest tutaj: http://www.dw.de/rz%C4%85d-bawarii-uwalniamy-prawa-autorskie-do-melodii-czerwone-maki-na-monte-cassino/a-17887641 ).
Pozdrawiam serdecznie!
Dzisiaj w radiu podano informację, że prawa do Czerwonych Maków trafią do Polski, chyba w wyniku działań Min Kultury. Szukając informacji trafiłam na Pana wpis, można się załamać, że nasze państwo Polskie potrafiło doprowadzić do tego, że nie dość że artysta muzyk zmarł w biedzie w 1999 roku czyli po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, to jeszcze nie potrafiono zając się wdową lub przynajmniej odkupić od niej prawa autorskie do utworu.
Dramatyczne pod każdym względem – a najbardziej to zobojętnienie instytucji centralnych i osób powołanych i biorących pieniądze za to, aby tę kulturę chroniły. Bo honoru już tutaj nic ani nikt nie ocali.
Bardzo, bardzo dziękuje, za ten link. To wspaniały pomysł prof. Łukasza Turskiego. Znakomita inicjatywa .
Trzeba ją popularyzować, przepychać każdym sposobem. Może społeczna presja dopomoże ?
Dalszy ciąg się pisze…
Może warto napisać dalszy ciąg? O ile jest?
To ja tylko zostawię tutaj:
http://bankier.tv/banki-kupia-czerwone-maki-dla-polakow-15150.html
Apel Prof. Turskiego z pewnością spotka się ze zrozumieniem, ale skończy się pewnie klasycznie: "co powiemy akcjonariuszom?"
Nie znam się zbyt dobrze na niemieckim prawie, ale z tego co rozumiem z wyimków z BGB, to jeżeli żona p. A.Schuetza zmarła bezpotomnie, powinno brać się pod uwagę potomków jej rodziców, względnie potomków jej dziadków itd. Czy się mylę? Jeżeli nie, to czy można wznowić postępowanie spadkowe, gdyby się znaleźli tacy krewni? A.Dz.
Pani Izabela Trojanowska,znana piosenkarka i aktorka jest z domu Schutz /brak mi u-umlau/.O ile przyznaje się jeszcze do tego nazwiska,dzięki któremu emigrowała czasowo do RFN,może pomogła by w rzeczonej sprawie.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Silna Polska w bezpiecznej Europie